Regały w pokoju dziecięcym nie są wcale mniejsze niż moje. Siedmiolatka i Pięciolatek przejęli (albo tak sobie tylko wmawiam, na pocieszenie) moją książkową pasję i kolekcjonują sobie różniste serie, lubią odwiedzać bibliotekę i księgarnie. Czasami są w tym nawet lepsi ode mnie, bowiem o ile sama sobie potrafię odmówić kolejnej taniej książki, to błagającym oczom, mówiącym: "kup nam proszę tylko tę jedną książeczkę...ona kosztuje przecież 2,99 zł...), już niekoniecznie.
W czerwcu w naszej okolicy odbył się festyn, na którym pojawiło się stoisko z tanimi książkami. O dziwo, dominowały tam książeczki dziecięce, więc nie miałam skrupułów z zakupem. W olbrzymim stosie, jaki przytargałam do domu znalazły się dwie z trzech poniższych książeczek. Trzecia ("Magiczny piesek") pochodzi z Warszawskich TK.
"Magic Molly. Kaczka przynosząca szczęście" Holly Webb
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 96
Moja ocena : 5/6
To według mnie najciekawsza książeczka autorstwa Holly Webb, jaką przyszło mi do tej pory czytać dzieciom. Na fali popularności serii "Zaopiekuj się mną", pojawiły się opowiastki o innych zwierzątkach domowych i dzikich, wszystkie z cudnymi zdjęciami na okładkach. Tylko o ile większość z nich jest bardzo do siebie bardzo podobna, zmienia się jedynie pupil, tak seria "magiczna" wyraźnie wyróżnia się na tle pozostałych.
Magiczna kaczuszka, jak na zaczarowane zwierzę przystało, mówi i ma jeszcze dodatkowy dar - przynosi szczęście. Chociaż właściwie umiejętność rozmawiania ze zwierzętami należy przyznać Molly - małej bohaterce szóstego już, z tej serii opowiadania.
Molly bierze udział w wielkanocnym polowaniu na jajka i przez przypadek natrafia na kaczuszkę Lucy, która szuka swojej zguby: jaja, z którego lada moment ma wykluć się pisklątko. Dziewczynka i kaczuszka zaczynają poszukiwania, a przy okazji muszą ukryć się przed niesympatycznymi koleżankami Molly, które mogłyby zdradzić ich magiczną tajemnicę.
"Magiczny piesek. Zabłocone łapy" Sue Bentley
Wydawnictwo: Hachette
Liczba stron: 128
Moja ocena : 5/6
"Magiczny piesek" to kolejna książeczka z tej serii, a jej znakiem rozpoznawczym jest fakt, że bohaterem każdego tomu jest ten sam psiak o imieniu Burza. To znaczy nie do końca ten sam, bowiem jak już pokazuje nam okładka, piesek za każdym razem wygląda inaczej, ma jednak podobną przeszłość. To takie jakby alternatywne życie zwierzęcego bohatera, który za każdym razem wciela się w postać psiaka innej rasy, a dzięki temu poznaje nowych, dziecięcych przyjaciół i przeżywa inne przygody.
W tym tomie Burza znajdzie schronienie u Beatki, która przebywa na wakacjach na wsi u wujostwa, i musi radzić sobie z zaczepliwym kuzynem, Marcinem. Piesek pomoże jej zaprzyjaźnić się z chłopakiem i wyjść bez szwanku z paru groźnych opresji.
"Koszmarny Karolek i nawiedzony dom" Francesca Simon
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 88
Moja ocena : 5/6
Trzecia książeczka to znany chyba wszystkim Koszmarny Karolek i jego przygody. Moje dzieci miały z Karolkiem po raz pierwszy do czynienia, i owszem śmiały się z jego przygód, ale nie jestem pewna, czy do końca zrozumiały istotę opowiastek i czy nie pojęły ich zbyt dosłownie. Dlatego nie będę na razie podsuwać im kolejnych tomów, dopóki trochę nie podrosną i sami zrozumieją żarciki sytuacyjne w wydaniu tego charakterystycznego bohatera.
Tomów z przygodami szalonego chłopca jest mnóstwo. W tej akurat części, Koszmarny Karolek walczy z Doskonałym Damiankiem o pilot do telewizora, udaje upiora z szafy oraz bierze udział w śmiesznym programie telewizyjnym, który to program nie do końca okazuje się być tym, na jaki wygląda.
Wszystkie trzy książeczki zostały przyjęte z entuzjazmem, a skoro dzieciaki zadowolone to ja także! Staram się serwować moim dzieciom książkową różnorodność i nie ograniczać się tylko do jednej serii (choć momentami upór Siedmiolatki w tym temacie jest wielki), a ni do samych nowości. Cieszę się z każdej książeczki, która sprawia im radość, i której słuchają z zainteresowaniem. Obym zdołała przekazać im czytelniczą pasję na tyle, że zechcą kiedyś przejąć po mnie ten olbrzymi księgozbiór, gromadzony przez lata...
Sardegna
U mnie to samo, nie ma wizyty w "dużym sklepie" jak mawia moje dziecko, żebyśmy nie odwiedziły książek. Zawsze jakąś przyniesiemy, choć Pati uwielbia też te z zadaniami logicznymi i łamigłówkami, więc trzeba coś wybrać... Jej blibioteczka też się nieżle rozrasta, sporo tam książek z mojego dzieciństwa i ... tak jak i Ciebie cieszy mnie ta miłość do książek u mojego dziecka. Wciąż jej powtarzam, że te moje regały jej się dostaną kiedyś... :)
OdpowiedzUsuńSerię Holly Webb też zaczęłam zbierać, ale wiercipięta nie wytrzymuje jeszcze całej, po gragmentach nie chce i odpuściłam na rzecz innych tytułów. Wrócimy do tego.
U mnie podobnie, każda wizyta w markecie to walka o przejście do kolejnych regałów ;) a Matras to już w ogóle nas zna, od kiedy Siedmiolatka, jak była młodsza stanęła kiedyś w drzwiach i zaczęła wołać na cały sklep: Mamo, bo ty nam żałujesz jednej malutkiej książki i nigdy nam jeszcze żadnej nie kupiłaś!" Panie z Matrasa to chyba myślą do tej pory, że ja jestem jakaś wyrodna i żałuję dzieciom książeczek
UsuńKoszmarny Karolek, moja córka miała na niego straszną fazę, chyba przeczytała wszystkie książki, w naszej bibliotece maja pokaźny ich zbiór :)
OdpowiedzUsuńCzyli mówisz, że Wasza biblioteczka dziecięca tez pęka w szwach? U nas na razie przeważa Zaopiekuj się mną, ale chcę pokazać im jeszcze inne opcje, żeby potem sami mogli wybrać sobie interesujące lektury
Usuń