Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 536
Moja ocena : 5/6
"Testament" jest już siódmą częścią prawniczej serii z Joanną Chyłką i Kordianem Oryńskim w rolach głównych (o poprzednich tomach przeczytacie tutaj: "Kasacja", "Zaginięcie", "Rewizja", "Immunitet", "Inwigilacja", "Oskarżenie"). Trudno uwierzyć, że Autor stworzył już siedem tak rozbudowanych historii, w których to poza sprawami karnymi, bohaterowie przeżywają swoje osobiste sukcesy i porażki. Nie wiem, jak Wy, ale ja ciągle nie mam dosyć tej pary i bardzo się cieszę, że pod koniec grudnia będę mogła obejrzeć w końcu serial o znamiennym tytule "Chyłka", inspirowany powyższymi książkami.
Czy po sześciu tomach, w życiu charyzmatycznej prawniczki i jej asystenta, który z przyczyn prawnych aktualnie nie sprawuje swojej funkcji, może jeszcze zdarzyć się coś zaskakującego, co zaintryguje czytelników? Owszem może i to sporo. Uwaga! Poniższy tekst może zawierać SPOJLERY, trudno napisać bowiem o siódmej części, nie nawiązując przynajmniej w jakiś sposób do poprzednich tomów.
Po burzliwym zakończeniu tomu poprzedniego, kiedy to na Zordona padają mocne oskarżenia o
dokonanie eutanazji swojej matki, bohater trafia w środek swojego
najgorszego koszmaru: w areszcie śledczym natyka się na swojego największego wroga Gorzyma, z którym od czasów "Kasacji" ma na pieńku. W każdej chwili spodziewa się więc ataku na swoją osobę i panicznie się tego boi. Chyłka, zdając sobie sprawę z faktu, że jej przyjacielowi, grozi śmiertelne niebezpieczeństwo, próbuje różnych sztuczek, aby odwlec to, co nieuniknione. Stara się za wszelką cenę ochronić Zordona, ale niektóre sprawy są poza jej zasięgiem, postanawia więc postawić wszystko na jedną kartę i poprosić o pomoc ludzi zupełnie nieodpowiednich, z czego wynikną oczywiście dodatkowe komplikacje.
Do tego, Chyłka ciągle zmaga się z traumą po stracie swojego dziecka, ale robi to w sposób charakterystyczny dla siebie, czyli nie dając sobie nawet chwili wytchnienia i poświęcając na tysiąc procent nowej sprawie karnej, związanej aktualnie z ważnością pewnego testamentu.
Znany warszawski ginekolog, Rafał Kranz, którego Chyłka miała okazję poznać prywatnie przy ciążowych wizytach kontrolnych, zwraca się do prawniczki o pomoc w sprawie testamentu, w którym został wymieniony. Kranz otrzymuje bowiem spadek opiewający na zrujnowaną nieruchomość, od pacjentki, z którą nie znał się prywatnie i poza lekarskimi konsultacjami nie miał nic wspólnego. Kiedy zaintrygowany odwiedza odziedziczony budynek, w jego wnętrzu znajduje zwłoki kobiety, prawdopodobnie właścicielki. Stąd też automatycznie staje się pierwszym podejrzanym tej zbrodni, oskarżony o zabójstwo i przywłaszczenie sobie majątku.
Kranz zwraca się do Chyłki o pomoc, coś jednak w jego sprawie wyraźnie prawniczce nie pasuje. Do tego, na jaw wychodzą pewne kwestie, związane z reprywatyzacją kamiennicy i niecnymi sprawkami rodziny spadkodawczyni. Joanna jednak bezkompromisowo stoi po stronie swego klienta, ten bowiem obiecał pomoc w kwestii wyciągnięcia Zordona z więzienia.
Chyłka, jak zwykle działa zero - jedynkowo. Nie uznaje żadnych kompromisów ani słabości, zarówno u siebie, jak i u osób w swoim najbliższym otoczeniu. Dla Zordona jest w stanie wiele poświęcić, ale i odwrotnie. Aplikant dla swojej patronki zupełnie zmienia swoje życie, a jego przyszłość zawodowa na skutek tego, stoi pod poważnym znakiem zapytania. Jako że relacja bohaterów wymknęła się już dawno z ram przyjaźni, nie dziwi nikogo to, co dzieje się pomiędzy nimi. I bardzo fajnie to obserwować, choć na tak konkretny obrót akcji trzeba było czekać długich siedem tomów.
Jeśli chodzi o moje wrażenia z lektury, "Testament" na pewno nie zostanie moim ulubionym tomem, a to głównie za sprawą tego, iż jest mocno "techniczny". W tej części sporo treści zostało poświęcone sprawom prawnym, związanym z zagadnieniem reprywatyzacji, które dla mnie, laika, w większości brzmią, jak czarna magia. Zdecydowanie bardziej wolałam się skupić na obyczajowej części tej historii, która dotyczyła samych bohaterów i ich przyszłości.
Co do moich planów czytelniczych i kolejnych tomów prawniczej serii, "Kontratyp" już jest za mną. O moich wrażeniach na jego temat napiszę w osobnym wpisie, ale już dziś mogę zdradzić, że tyle nerwów, co mi przyprawił ten tom, to już dawno nie przeżyłam....
Sardegna
Uwielbiam Remigiusza Mroza, ale tego jeszcze nie czytałam.
OdpowiedzUsuńWitam Cię w Książkach Sardegny, mam nadzieję, że zagościsz u mnie na dłużej :) a jak z pozostałymi częściami przed "Testamentem"? Jesteś na bieżąco?
UsuńKompletnie nie ciągnie mnie do tej serii, więc chyba nikt mnie do niej nie przekona. ;-)
OdpowiedzUsuńRozumiem, więc nie namawiam. A serial Cię kusi, czy też raczej nie?
Usuń